środa, 3 grudnia 2014

Jak się zatrzymać?

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. To żadne odkrycie. Teraz po prostu wyraźnie widzę to na własnym przykładzie.
Wróciłam do Polski 4 października po całym dniu lotu i oczekiwaniu we Frankfurcie przez kilka godzin na samolot do Polski, tym razem leciałam nad oceanem nocą, znów lało gdy wsiadałam na pokład samolotu. Czyżby Kanada płakała żegnając się ze mną? Bo ja już tęsknię. Na lotnisku przywitał mnie Ariel, mój braciszek i przyjaciółka Kasia. Niesamowicie cieszyłam się ze spotkania z bliskimi i z przyjaciółmi, miałam też świadomość, że nazajutrz rozpocznę zajęcia na uczelni, co nie nastrajało mnie już tak optymistycznie. Czas więc chyba na kilka słów podsumowania.


W podróży spędziłam łącznie 102 dni z czego 101 na terenie Kanady. Przejechałam blisko 15 600 km od Toronto po sam północny kraniec wyspy Vancouver - Park Cape Scott i z powrotem przez takie prowincje jak Ontario, Manitoba, Saskachewan, Alberta i Kolumbia Brytyjska. Każdy głupi jest w stanie policzyć, że nie są to wszystkie prowincje, więc zamierzam tam jeszcze wrócić. Większość trasy pokonałam w pojedynkę. Poznałam setki, jeśli nie tysiące osób, zawiązałam kilka przyjaźni i złamałam kilka serc. Przeprowadziłam setki rozmów, które ani mnie, ani moich rozmówców nie pozostawiły obojętnymi. Widziałam więcej miejsc w Kandzie niż przeciętny Kanadyjczyk, spotykałam się z tamtejszą dziką fauną, pływałam canoe, latałam helikopterem nad Pacyfikiem, fiordami i wyspami zachodniego wybrzeża, przemierzałam piękne Góry Skaliste na piechotę, samochodami, czy motocyklami. Nocowałam w różnych ciekawych miejscach. Poznałam kilkoro rdzennych mieszkańców tej krainy, którzy pokazali mi nieretuszowane oblicze tego kraju, którzy wracają do korzeni, których wola przetrwania jest silniejsza niż wszystkie rządy, układy i represje razem wzięte. Poznałam wielu Polaków, dzięki którym miałam okazję zobaczyć jak wspaniałym krajem jest nasza, niestety zakompleksiona, Ojczyzna. Wyznaczyłam sobie też cel naukowy, który w terenie okazał się trudniejszy do zrealizowania niż pierwotnie zakładałam. Turystyka kulturowa wśród rdzennych mieszkańców na terenach rezerwatów ogranicza się czasami do wykonywania rękodzieła, bardzo rzadko znajdziemy tam jakiekolwiek muzea, często dostęp do rezerwatów jest bardzo ograniczony, a biały człowiek może czuć się tam wrogo lub lekceważąco traktowany... chyba, że powie, że jest z Polski, wtedy sytuacja wygląda zupełnie inaczej i... staje się przyjacielem.
Turystyka to jedno, ale szczególnie mi zależało na poznaniu tych ludzi, na zaprzyjaźnieniu się z nimi, na poznaniu ich tradycji i wierzeń, na wejściu w ich świat z ogromnym szacunkiem dla wszystkiego co ten świat niesie. Tak sobie myślę, że udało mi się to, miałam na prawdę niebywałą okazję, by  tańczyć z Indianami na PowWow, czy Potlatchu. Mimo, że nie jestem najlepszą tancerką to i tak byłam najlepszą polską tancerką na tych uroczystościach... bo jedyną :P
Losy Indian są na prawdę poplątane i martwię się o to, co się z nimi dzieje, bo jak słyszałam z wielu opowiadań liczne problemy i patologie się ich trzymają, swoje talenty i instynkty wykorzystują często przeciwko sobie i innym. To, że ja miałam okazję spotkać takie, a nie inne osoby, to po prostu moje szczęście, ale wiem, że to nie jest pełny obraz sytuacji, dlatego chce tam pojechać jeszcze raz. Jeszcze bardziej skupiając swą uwagę na tych ludziach.
Po powrocie z Kanady nie potrafię wyhamować. Od tamtego czasu byłam już w Norwegii, objechałam Bałkany, wyskoczyłam w Bieszczady, tłukłam się do Krakowa, Lublina, na Podlasie. Moi znajomi twierdzą, że ja wcale nie studiuję. Jeżdżę, opowiadam. Czy nudzi mnie wielokrotne opowiadanie tego samego? Zdecydowanie nie! Każdy kto choć raz się ze mną zetknął wie, że lubię rozmawiać. Każdorazowo gdy opowiadam o podróży przeżywam ją jeszcze raz, więc zdecydowanie warto.
Miałam już pokaz slajdów wśród moich znajomych z Koła Naukowego Studentów Geografii w Murzynowie, gdzie wdzięczna publiczność przyznała mi 2 miejsce w konkursie na najciekawszą prezentację. Zaznaczę tylko, że było więcej niż 2 zgłoszone prezentację, żeby uciąć ewentualne uwagi złośliwców. 3 razy odwiedziłam Kraków, by opowiedzieć o Kanadzie i jej mieszkańcach przy okazji zawiązałam kilka kolejnych pięknych znajomości i spotkałam się z niezwykle ciepłymi słowami na swój temat. Za to wszystko dziękuję z całego serca. A tych którzy jeszcze chcieliby o tym posłuchać na żywo, bo nie chce im się czytać archiwum bloga zapraszam na moje kolejne wystąpienia:

17.01.15 (sobota) godz. 19 (WĘGORZEWO) - MUZEUM TRADYCJI KOLEJOWEJ ul. Stefana Jaracza 4

20.01.15 (wtorek) godz. 20 WARSZAWA - POŁUDNIK ZERO ul. Wilcza 25

18.02.15 (środa) godz. 20 POZNAŃ - TROPS - AKADEMICKIE CENTRUM KULTURY ul. Św. Rocha 9

20.02.15 (piątek) godz. 19 WARSZAWA - KLUB WARSZAWA-BERLIN EXPRESS - Most Poniatowskiego róg ul. Kruczkowskiego i Al. 3 Maj
24.02.15 (wtorek) godz. 20 KATOWICE - Klub NAMASTE ul. Jana III Sobieskiego 27

26.02.15 (czwartek) godz. 20 GDAŃSK - Klubokawiarnia POŁUDNIK 18 ul. Garncarska 7-9

24.03.2015 (wtorek) godz. 20 PŁOCK - Płocki Ośrodek Kultury i Sztuki ul.Tumska 9

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz